środa, 13 listopada 2019

Trochę rozważań o rodzicach dzieci ze spektrum autyzmu




Katarzyna Zwolska-Płusa


Zmiana hierarchii wartości w rodzinie z dzieckiem z Zespołem Aspergera

Dzisiejszy post jest przede wszystkim zapisem doświadczeń rodzin, w których życiu pojawiło się dziecko z całościowym zaburzeniem rozwoju. Jest to stan specyficzny, bowiem niewidoczny na pierwszy rzut oka, co jest dla rodziny i dziecka źródłem wielu problemów obcych rodzinom, w których niepełnosprawność dzieci jest widoczna i w jakimś sensie „oczywista”. Diagnoza spektrum autyzmu u dziecka jest dla jego rodziny źródłem różnorakich emocji – od tych związanych z utrudnieniami w codziennym funkcjonowaniu aż po te dotyczące społecznego odbioru dziecka „wyglądającego przecież normalnie”. Problemy dzieci ze spektrum ujawniają się często stopniowo, więc wydawałoby się, że rodzina powinna lepiej zaadaptować się do sytuacji po otrzymaniu konkretnej diagnozy. Doświadczenie pokazuje jednak, że często po uzyskaniu orzeczenia świat rodziny, jej wartości zmieniają się diametralnie.
                        Zespół Aspergera uznawany jest za łagodniejszą formę autyzmu, co również bywa źródłem problemów dla rodziców zdiagnozowanego dziecka. „Łagodniejszy” może oznaczać dla niektórych mniej poważny, łatwiejszy, lepszy. Takie ujęcie sprawy nierzadko prowadzi do trywializowania diagnozy przez otoczenie dziecka, np. nauczycieli czy lekarza pierwszego kontaktu oraz reszty personelu medycznego. Pozornie dostosowane dziecko może ujawniać szereg problemów w kontaktach społecznych, w rozpoznawaniu emocji, radzeniu sobie ze złością etc. dopiero w środowisku rodzinnym lub ujawniać je po dłuższym kontakcie. Opiekunowie, którzy szukali pomocy u specjalistów, ponieważ dziecko miało duże problemy w rozumieniu norm, odbiorze i przetwarzaniu rzeczywistości (silne sensoryzmy), nie radziło sobie z frustracją, nierzadko dowiadują się, że źródłem tych problemów jest spektrum autyzmu. U części z nich pojawia się niedowierzanie („przecież inne dzieci też tak mają”) i odrzucenie diagnozy, u części natomiast uczucie ulgi („wreszcie wiemy dlaczego jest nam tak ciężko”). W drugim przypadku rodzice oczekują od środowiska, w którym porusza się dziecko zrozumienia problemu, akceptacji dziecka przy jednoczesnym wzięciu pod uwagę źródeł ich rodzinnych problemów. Zderzenie się z rzeczywistością bywa jednak trudne, bowiem zdarza się, że pozarodzinne otoczenie dziecka podważa zasadność diagnozy, wywołując u opiekunów poczucie nierozumienia, krzywdy, niesprawiedliwości. Zmienia się wtedy całkowicie hierarchia wartości rodziny, która bierze na siebie wszystkie trudności, jest przekonana, że musi poradzić sobie sama i nie prosi o pomoc. Dla zobrazowania takiej sytuacji posłużę się, za zgodą rodziców opisywanych dzieci, dwoma historiami: ośmioletniego Maćka i sześcioletniej Zuzi, u których zdiagnozowano Zespół Aspergera.

Maciek
Diagnostyka Maćka rozpoczęła się od skierowania do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej wystawionego przez szkolnego pedagoga, według którego chłopiec wykazywał zachowania agresywne. Pedagog i psycholog z Poradni po wykonaniu badań polecieli, by dziecko zobaczył psychiatra dziecięcy. Tam potwierdziły się przypuszczenia specjalistów z Poradni – chłopiec jest w spektrum autyzmu. Po dostarczeniu orzeczenia do szkoły rozpoczęły się problemy rodziców, którym sugerowano, że diagnoza jest na wyrost, a dziecko po prostu jest źle wychowane. Agresja Maćka miała swoje źródło w niezwykle silnych sensoryzmach, czego środowisko szkolne nie chciało przyjąć jako fakt (chłopiec krzyczał z powodu hałasu, zdejmował ze ścian plakaty, rozrywał na sobie ubrania, bił głośno zachowujących się kolegów, albo tych, którzy go dotykali). Upominani rodzie zaczęli wycofywać się z relacji w szkole syna, izolować od społeczności szkolnej, następnie sąsiedzkiej, a potem od siebie nawzajem. Matka próbowała poradzić sobie ze zmęczeniem i stresem związanym z wychowaniem dziecka w spektrum i jednocześnie musiała „odpierać ataki” przedstawicieli szkoły oraz mierzyć się z niedowierzaniem co do diagnozy syna ze strony sąsiadów i reszty rodziny. Izolacja doprowadziła do stopniowego popadania w depresję. Ojciec dziecka, początkowo skłonny poszerzać swoją wiedzę o spektrum autyzmu, z powodu nacisków i sugestii otoczenia, że „dziecku należy przylać” zaczął mieć wątpliwości co do skuteczności dotychczasowych metod wychowawczych. Zdarzały się więc epizody przemocy jako kary za złe zachowane Maćka. Matka chłopca nie popierała męża, więc pomiędzy małżeństwem dochodzić zaczęło do konfliktów. Matka przewartościowała swoje dotychczasowe życie i podporządkowała je dziecku – zrezygnowała z pracy zawodowej, by móc samodzielnie wozić syna na terapię. To pogłębiło jeszcze izolację i depresję. Ojciec dziecka odszedł od rodziny.

Zuzia
Podobnie jak Maciek, Zuzia została skierowana do Poradni przez pracownika placówki oświatowej, do której uczęszczała. Powodem była długa i trudna adaptacja przedszkolna, brak mowy, napady złości połączone z samouszkadzaniem się, brak relacji z rówieśnikami, samotna zabawa etc. Rodziców szczególnie zastanawiał „brak mowy”, ponieważ w domu dziecko mówiło dużo, poprawnie i bardzo swobodnie. Psycholog z Poradni zasugerował dużą wrażliwość dziecka i nieśmiałość. Stopniowo funkcjonowanie dziewczynki w przedszkolu poprawiało się, ale nie znikały, a wręcz intensyfikowały się problemy w domu – przywiązanie do rytuałów, lęki, fiksacje, słowotoki, napady złości, wybiórczość pokarmowa, autoagresja. Rodzice zabrali córkę do psychiatry, który stwierdził Zespół Aspergera. Jako, że typowe dla dziewcząt w spektrum autyzmu jest „maskowanie się” społeczne, dziewczynka była w stanie zachowywać się zgodnie z normami w przedszkolu, potem w szkolnej zerówce. W domu natomiast wszystkie „zamrożone” emocje eskalowały. Z powodu pozornego przystosowania Zuzi szkoła zaczęła sugerować rodzicom, że orzeczenie jest wydane na wyrost i że dziecko nie potrzebuje kształcenia specjalnego, które uwzględniało logopedę, terapię SI i Trening Umiejętności Prospołecznych. Rodzice dziecka czuli się niezrozumiani, a oskarżeni o „wyszukiwanie dziecku chorób” zaczęli odczuwać niechęć do szkoły dziecka i aktywnie poszukiwać innej placówki. Zdecydowali o szkole prywatnej, co uszczupliło znacznie ich domowy budżet i poskutkowało pojawieniem się nowych napięć w rodzinie. Małżonkowie samodzielnie opłacali większość terapii Zuzi, i pomimo że pragnienie poprawy jej funkcjonowania stało się dla nich najważniejsze, nie zwierzali się nikomu, nie prosili o pomoc, gdyż „dziecko wygląda normalnie” i obawiali się, że nie otrzymają wsparcia. Stopniowo emocjonalna sytuacja rodziny poprawiała się, ponieważ matka i ojciec rozpoczęli pracę nad szkoleniami dla nauczycieli o spektrum autyzmu. To pozwoliło rodzinie poczuć sprawczość i zrównoważyć chęć pomocy dziecku z rozwojem osobistym rodziców.

            W tej notce postanowiłam pokazać, że dziecko wyjątkowe staje się niejako „centrum” życia rodziny – często na dalszy plan schodzi praca zawodowa, dbanie o relacje małżeńskie. W pierwszym opisanym przypadku zmiana hierarchii wartości doprowadziła do rozpadu rodziny, w drugim, po kryzysie, nastąpiło konstruktywne nakierowanie na cel. Wybrałam do opisu Zespół Aspergera, który często jest „niewidzialny” dla otoczenia, co niejako „odbiera” rodzicom prawo do proszenia o pomoc, mówienia o swoich trudnościach. Nawet jeśli niepełnosprawność nie jest niepełnosprawnością fizyczną czy intelektualną, życie rodziny ulega przewartościowaniu. Zdaniem nauczycieli, terapeutów, pedagogów jest dać wsparcie takim rodzinom – pokazać, że chociaż dziecko wymaga szczególnej opieki, ogromną wartością jest osobisty rozwój rodziców i ich relacje. Bez tego fundamentu realna pomoc dziecku będzie niemożliwa.